Historie naszych podopiecznych

Poznajcie nasze zajęcia bliżej, historie dzieci, które dzielą się z nami swoimi doświadczeniami, zawsze wielkimi, jak na swój mały wiek.

Prowadzimy warsztaty uważności również dla dzieci wykluczonych nie tylko społecznie, ale i ekonomicznie, które codziennie biorą odpowiedzialność za niezrozumiały dla nich świat dorosłych i ponoszą tego emocjonalne konsekwencje.

1% z podatku ma ogromną moc – ✅ KRS 0000 539 825

nasze historie

Emocje i wewnętrzna pogoda.

– Jaką dziś macie w sobie pogodę? – zapytałam.
– Jestem smutna i mam w sobie deszcz, bo zapominam piórnika do szkoły (…) – zaczęła ośmioletnia dziewczynka – Ale tak naprawdę to jestem ciągle smutna i mam w sobie deszcz każdego dnia, bo moi rodzice codziennie się kłócą. To już normalne, nie ma dnia, w którym by się nie kłócili.

– To bardzo smutne, masz racje. Ale też chcę Ci powiedzieć, że to nie twoja wina. – powiedziałam.

– Wiem, ale jak mój tata krzyczy codziennie w domu tak strasznie, to zaczynam myśleć, że to przeze mnie, że to ja coś robię źle – kontynuowała – A wie Pani, mój tata ostatnio chciał zrobić sobie krzywdę. Moja mama go powstrzymała i potem spała w korytarzu, żeby nie mógł wyjść i odejść od nas na zawsze. (…) Jedyne co mi pomaga to jak zamykam się w swoim pokoju, siadam na górze piętrowego łóżka, włączam najgłośniej telewizor – wtedy prawie nie słyszę krzyków rodziców. (…) Zaczęła płakać.

– Chcesz się przytulić? – spytałam.
– Tak – odpowiedziała. Tuląc się już do końca zajęć nieśmiało zapytała – Czy będzie Pani w każdy wtorek, żebyśmy mogły porozmawiać?

Dzieci, które uczestniczyły w zajęciach, zaczęły udzielać sobie nawzajem wsparcia oraz dzielić się swoimi opowieściami. Padły jeszcze inne, wyjątkowo chwytające za serce zdania.
– Ja wiem co robić, żeby pogodzić rodziców. To moje główne zadanie w życiu, żeby oni się nie kłócili i nie rozwiedli. Mam na to swoje sposoby – dodał siedmioletni chłopiec.

Pomóż nam tworzyć bezpieczną atmosferę do wyrażania emocji. KRS 0000 539 825.

Cierpliwość.

Zaskakujące, jak lekcja o zaufaniu i cierpliwości przeradza się w opowieści dzieci, które są spragnione wysłuchania, zrozumienia, opowiedzenia tego, co czują.

Rozmawialiśmy o cierpliwości – o tym, że wszystkie trudne wydarzenia w życiu mają w końcu, w odpowiednim czasie swój koniec – do lekcji włączyły się dzieci.

Przyznajemy – po raz kolejny nasze serca zadrżały.

– Moja codzienność to kłótnie rodziców – rozpoczęła ośmioletnia dziewczynka – Oni codziennie się kłócą. Nic nie pomaga. Mam taki sposób, że uwielbiam kolorować. Zamykam się w swoim pokoju, włączam muzykę na słuchawkach i koloruję. Wtedy nic nie słyszę.

– A co czujesz? – zapytałam.
– Źle się czuję, bo nie słyszę wszystkiego, ale wiem, że nadal tam się kłócą. Boję się też, że zrobią sobie krzywdę. Mam też taki sposób, żeby włączać najgłośniej telewizor, zakrywać się kołdrą i płakać w poduszkę.
Czasem myślę – co ja mogę zrobić, żeby oni przestali się kłócić? Czasem robię im kolację, ale umiem tylko zrobić jajecznicę, nic więcej nie potrafię, ja mam tylko 8 lat… i to nie pomaga.
– To sprawy Twoich rodziców. Sprawy dorosłych. Nie możesz z tym nic zrobić, możesz im o tym opowiedzieć, jak się czujesz, kiedy się kłócą – dodałam.
– Proszę Pani, ja im to mówię. To nie pomaga. (…) – odpowiedziała dziewczynka.

Do opowieści wtrąciła się kolejna dziewczynka i powiedziała:
– Bardzo się boję, kiedy moi rodzice się kłócą. Zwłaszcza, kiedy tata potem nagle wychodzi. Kiedyś płakałam z tego powodu kilka dni. (…) Nie znoszę, kiedy moja mama opowiada źle o tacie i mówi to do mnie – jaki on jest beznadziejny, jaki głupi itd. Co ja mam z tym zrobić tak właściwie? I chciałabym jej czasem powiedzieć: Mogłabyś nie mówić do mnie takich rzeczy?!

– Te sprawy, o których mówicie, nie powinny Was dotyczyć. To nie są Wasze sprawy, macie rację. To są sprawy Waszych rodziców. Wy jesteście dziećmi, możecie czuć się zagubieni, możecie nie wiedzieć co zrobić. Może być Wam bardzo przykro. Co powiedzielibyście swoim rodzicom, gdybyście mogli? Gdyby Was wysłuchali? – zapytałam wszystkich uczestników zajęć.

– Boję się, gdy się kłócicie – odpowiedział ośmioletni chłopiec.
– Myślę, że wasze kłótnie są przeze mnie – dodała dziewięcioletnia dziewczynka.
– Staram się, żeby wam pomóc, ale to nie wychodzi – dopowiedział dziesięcioletni chłopiec.
– Nie chcę słuchać, jak mówicie o sobie nawzajem źle – dodała dziesięcioletnia dziewczynka.

Marzenia.

Jedno z zadań na lekcji o cierpliwości i odpuszczaniu brzmiało – Wyobraźcie sobie największe marzenie płynące z serca, którego nie można kupić. A następnie wypuście je. Ono wróci do nas, w swoim czasie.

– Chciałabym, żeby moje wspomnienia związane z Mamą były łagodniejsze – zaczęła dziesięcioletnia dziewczynka – To nie są miłe wspomnienia. Chciałabym, żebym kiedyś mogła o tym zapomnieć.

Rysowaliśmy nasze wspomnienia, kto chciał mógł odejść od innych dalej i rysować tak, żeby nikt nie widział.

Dziewczynka chciała się podzielić swoim rysunkiem. Narysowała Mamę i dziecko. Mama stała nad dzieckiem, z jej głowy wychodziła wielka chmura, a w niej jakieś znaki.
– To głośne krzyki. Bardzo głośne krzyki. – zakończyła.

Zaufanie.

Ostatnie zajęcia były wyjątkowe.

Opowiem Wam o tym, co się wydarzyło na lekcji o cierpliwości i zaufaniu.

Zaczęliśmy od historii o chłopcu, który bardzo chciał surfować, ale pozostawało to w sferze jego marzeń. Długo czekał na to, aby spełniło się jego największe marzenie – ostatecznie, dzięki swojej determinacji i ciągle wyświetlanym obrazom w głowie (jak surfuje) – osiągnął cel.

Ta historia i dalsza część lekcji uruchomiła w dzieciach swobodę w opowiadaniu o marzeniach. Jeden z chłopców poruszył temat śmierci ukochanego Taty. Zapytał – Czy jeśli będę marzył o tym, że tata wróci, to to się stanie?

Poczułam wzruszenie i autentyczną troskę o tego chłopca. Odpowiedziałam, że to bardzo trudne pytanie, ale być może jest sposób na to, by być blisko Taty, nawet jeśli nie ma go z nami.

Dzieci zaczęły mówić:
„Możesz z nim zawsze rozmawiać w myślach. Myślę, że Tata zawsze jest obok Ciebie.”
„Kiedyś na pewno się jeszcze spotkacie. Może jeszcze nie teraz, ale kiedyś… ”
„Skoro tak za nim tęsknisz, to chyba bardzo go kochasz.”

Poczułam ciepło w sercu, poruszenie. Prawdziwą wdzięczność za to, że mogę w takim spotkaniu uczestniczyć.

Chwilę później, kiedy w grupie panowała już wzajemna troska i otwartość na trudne rozmowy, jedna z dziewczynek opowiedziała o tym, jak dowiedziała się o śmierci dziadka. Płakała, wspominając pogrzeb i mówiąc o wielkiej tęsknocie. Zakończyła tym, że dziadek był wspaniały i, że czuje jego obecność każdego dnia.

Kolejna dziewczynka opowiedziała o najtrudniejszej rozmowie z rodzicami, jaką kiedykolwiek przyszło jej odbyć – o tym, że jej siostra, której nigdy nie poznała, przebywa od narodzin w domu zastępczym. Powstrzymując łzy dodała, że nie potrafi tego zrozumieć.

Dziewczyny zaczęły się przytulać, przekazywać sobie chusteczki. Kiedy jeden z chłopców w ciszy zaczął płakać, spytałam czy jest coś, o czym chciałby teraz opowiedzieć?
– Nie, ale bardzo się wzruszyłem, smutno mi. To wszystko jest bardzo wzruszające.

Nie mam wątpliwości – towarzysząc dzieciom w podróży do swoich uczuć, również tych skrywanych, trudnych, zapomnianych, dajemy im siłę. Siłę wrażliwości, szczerości, troski. Widziałam w tych dzieciach autentyczną troskę o siebie i innych.

Na koniec jedna z dziewczynek powiedziała – „Chciałabym Pani bardzo podziękować. My tu możemy mówić o uczuciach, jesteśmy słuchani i mamy czas”

Pomyślałam – najlepszymi nauczycielami uważności są dzieci.

Dziękuję Wam za to spotkanie. Piękni z Was młodzi ludzie.

Magda

Akceptacja.

Na konsultacje przyszła Weronika, którą skierowała do nas Pani Kurator po drugiej próbie samobójczej. Na pierwszym spotkaniu pojawiła się razem z Mamą. Dziewczynka ubrana na czarno z pięknymi długimi włosami, z głową spuszczoną w dół, nie odezwała się słowem. Mama w zachwycie opowiadała o swojej córce, nie potrafiąc zrozumieć jej myśli o śmierci. Za tydzień Weronika przyszła sama. Siedziałyśmy we dwie w gabinecie Fundacji. Weronika nadal ze spuszczoną głową wpatrywała się w podłogę.

– Jestem tu dla Ciebie, wysłucham Cię, poczekam, aż będziesz gotowa, możemy też razem pomilczeć. Chcę, żebyś czuła się bezpiecznie – powiedziałam.

Siedziałyśmy w milczeniu ok 30 min. Weronika była wpatrzona w podłogę, od czasu do czasu widziałam, jak zerka na mnie. Odezwała się.

– Nie rozumiem, dlaczego mama mnie nie akceptuje i czuję, że mnie nie kocha… mam dwóch młodszych braci i widzę, jak traktuje ich z miłością, a ja jestem dla niej ciężarem. Nie chcę tak się czuć. Wie Pani, że mama po mojej pierwszej próbie samobójczej powiedziała, że jeżeli chce się zabić to niech to zrobię skutecznie… – popłakała się.

– To bardzo smutne, co mówisz – odpowiedziałam.

– Mam chłopaka, jestem przy nim szczęśliwa i czuję, że tylko on mnie akceptuje. Mam takie marzenie, że jak skończę szkołę to bardzo chciałabym wyjechać i studiować za granicą, ale mama mi nie pozwala, mówiąc, że muszę iść do pracy i zarabiać pieniądze na utrzymanie naszej rodziny. A ja tak bardzo chciałabym studiować i spełniać swoje marzenia – dodała.

Weronika przychodziła do mnie jeszcze przez kilka tygodni. W ostatnim czasie uciekła z domu.